czwartek, 16 stycznia 2014

Jak zasłużyć na Nike, czyli "Ciemno, prawie noc" Joanny Bator

Pomimo, że czas zimowy (a w Polsce to może jednak lekko wiosenny) powinien sprzyjać pisaniu, ciężko mi się zebrać i recenzować wszystko, co przeczytam... Dziś jednak skończyłam ważną książkę. Ważną nie tylko dlatego, że autorka otrzymała za nią tegoroczną nagrodę Nike, ale także dlatego, że "Ciemno, prawie noc" pozostanie na długo w mojej głowie. 
Zawsze gdy sięgam po dzieło polskiego autora przechodzi mi przez głowę myśl, że może jednak nie warto. Taka to moja (i chyba nie tylko moja) przypadłość, że nie wierzę w wysoką jakość "made in Poland". Owszem, zachwycam się kryminałami Krajewskiego, a w dzieciństwie z zapartym tchem wczytywałam się w "Jeżycjadę" Musierowicz. Pomimo to, żaden polski autor nie zawładnął moim sercem równie mocno jak Allende, Marquez czy Zafon.
Akcja "Ciemno prawie noc" dzieje się w Wałbrzychu, miejscu w którym nigdy nie byłam, ale dzięki autorce na pewno kiedyś się wybiorę i odwiedzę Zamek Książ, wokół którego rozwija się akcja. Wałbrzych widziany przez nas oczyma głównej bohaterki Alicji jawi się jako miasto mroczne i pełne tajemnic związanych nie tylko z jej przeszłością. Pełna tajemnic to najlepsze zresztą określenie książki Bator.  Alicja, reporterka z Warszawy powraca do rodzinnego miasteczka w celu zrobienia reportażu o zaginionych dzieciach. Jednak czytelnicy, którzy po przeczytanym opisie z tyłu książki oczekują po niej typowego kryminału, mogą się zawieść. Bo nie do końca o to w tym chodzi.
Niezaprzeczalnie największą przyjemnością czerpaną z "Ciemno, prawie noc" jest język, którym posługuje się autorka. Język, dzięki któremu każda pojedyncza postać z książki staje się tak niezwykle wyrazista. Ma się wrażenie, jakby babcia zaginionego Dawida była dobrze nam znaną sąsiadką a opiekujący się starym domem Alicji Albert naszym ulubionym poczciwym wujkiem. Warto zwrócić również uwagę na fragmenty zawierające wpisy internautów z przeglądanego przez główną bohaterkę forum. Rzuca się w oczy fakt, że Bator musiała dość sporo czasu przesiedzieć przed komputerem i intensywnie przeglądać fora najpopularniejszych polskich serwisów internetowych, Uwierzcie mi, byłemu moderatorowi jednego z czołowych portali, że autorka odwaliła kawał dobrej roboty:)
Jednak dla mnie najbardziej urzekającym elementem książki jest to, za co uwielbiam Marqueza i co ogólnie nazywam realizmem magicznym. Wszystkie niezwykłe wydarzenia, kotojady, przewijające się postaci kociar, które przywodzą na myśl czarownice czy historie o skarbie Księżnej Daisy - wszystko to, co kojarzy się z bajkami z dzieciństwa tak rewelacyjnie stworzone przez Joanne Bator sprawia, że świat wymyślony przez autorkę wciąga i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Niech was jednak nie zmyli ten bajeczny świat, bo Wałbrzych i historie związane z jej mieszkańcami są przerażające i pełne okrucieństwa. Ale właśnie to połączenie i mistrzowsko stworzone przez Bator postacie sprawiają, że "Ciemno, prawie noc" pozostanie na długo w pamięci i ja z pewnością jeszcze sięgnę po tę książkę.

                                                        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz